MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Protasiewicz: - Fajnie, że się udało

Marcin Łada
fot. Tomasz Gawałkiewicz/ZAFF
Rozmowa z Piotrem Protasiewiczem, żużlowcem Falubazu Zielona Góra.

- Przegrał pan w niedzielę w Divisovie jeden bieg, wykręcił rekord toru i z drugiego miejsca awansował do dalszej walki o miejsce w Grand Prix 2010. Zadowolony?
- Fajnie, że się udało, bo głupio by było odpaść już na początku eliminacji. Ale droga daleka. Wszyscy wiemy, że system awansów do cyklu jest wielką loterią. Już w półfinale są duże schody, a finał to w ogóle niewiadoma, bo premiowane są tylko trzy pierwsze miejsca. Zachowuję duży spokój. Cóż, kolejne w miarę udane zawody, a do tego uwieńczone rekordem toru. Zresztą drugim w tym sezonie, bo w Szwecji także mi się udało. To świadczy, że sprzętowo chyba jest nie najgorzej, a forma fizyczna także w miarę dopisuje.

- Tor w Divisovie jest używany okazjonalnie. Jak ocenia pan warunki?
- Przez dwa ostatnie lata "odświeżyłem" sobie obiekty w Czechach, bo startuję w tamtejszej lidze. Obecnie w drużynie z Mseno. Ten w Divisovie, choć bardzo rzadko używany, widać, że jest zadbany. Trawka przystrzyżona, ogrodzenie i przyzwoite zaplecze, czyli szatnia, prysznice. Sam tor może nie nadaje się za bardzo do walki i wyprzedzania, bo jest krótki i ma trudne łuki, ale całą resztą bije na głowę stadiony w Mseno, Pilznie i Slanach, które są na poziomie naszej nie drugiej, ale chyba piątej ligi. Przyszło, jak na czeskie warunki, bardzo dużo kibiców. Trybuny były pełne, choć stadion leży w szczerym polu, z daleka od miasta.

- W pewnym momencie trochę popadało. Przeszkadzało to panu?
- Warunki były dobre. Deszcz odrobinę namieszał, ale gdyby nie on, nie byłoby rekordu toru. Nawierzchnia troszeczkę się odmoczyła, później gospodarze zaczęli ją "szynować" i na kilka wyścigów zrobiła się szybsza. W całej Europie mamy burze, deszcze i wieje. Podobnie było w Czechach. Na szczęście, odjechaliśmy zawody.

- Wygrał pana klubowy kolega Grzegorz Walasek. Czy w takich zawodach pomagacie sobie, czy jak w nazwie: indywidualnie i tylko tak?
- Jesteśmy kolegami z drużyny i czy jeździmy w Szwecji, czy w turniejach indywidualnych, to stanowimy jakby jeden zespół. Nie ma żadnych problemów. Podczas treningów i meczów wymieniamy się uwagami co do ustawień. Owszem, każdy jedzie później na swój rachunek, ale ja kibicowałem Grzegorzowi, a on mnie.

- Jeśli obaj znajdziecie się w przyszłorocznym cyklu, prezes Dowhan może mieć ból głowy podczas kompletowania składu. Nie deprymuje pana dziwny przepis o limicie dwóch zawodników z Grand Prix w meczu ekstraligi?
- Nie myślałem o tym, bo - jak wspominałem - jest zbyt wcześnie, by wybiegać tak daleko w przyszłość. Okoliczności, które musiałyby się złożyć na awans, jest naprawdę dużo. Ale jeśli chodzi o problemy klubu, które za tym idą, to jest temat do rozmowy. Uważam, że polskich zawodników nie należy karać za to, że jeżdżą w Grand Prix. Nie powinni mieć później problemów z miejscem w swych drużynach, bo to jakieś uwstecznianie się. Kolejny bzdurny przepis stworzony przez ludzi, którzy totalnie nie znają się na sporcie. Inaczej nie potrafię sobie tego wytłumaczyć.

- Jego ofiarą padł niedawno Sebastian Ułamek.
- No właśnie. I co to ma być: nagroda czy kara? Rozumiem, zawodnicy zagraniczni, czołowa ósemka klasyfikacji... Z całym szacunkiem, Sebastian czy kilku innych na poziomie Harrisa to nie gwiazdy Grand Prix, które stworzą w lidze megasilną ekipę. Oczywiście, to bardzo dobrzy zawodnicy, ale nie ten rząd, co Crump, Pedersen, Adams. Jeśli chcemy wyrównać rozgrywki, należałoby na to spojrzeć raczej w ten sposób. Może jeden w zespole z pierwszej ósemki albo szóstki? Ale uszczęśliwianie na siłę i wrzucanie wszystkich do jednego worka jest wstecznym biegiem w rozwoju polskiego żużla.

- Pan nie ma chyba zbyt wiele czasu na refleksje po takich turniejach, jak ten w Divisovie?
- Wróciliśmy w nocy z niedzieli na poniedziałek, chłopaki już walczą ze sprzętem i zaraz jedziemy do Szwecji. Minęło. Zresztą nie jestem juniorem, który przeżywa eliminacje. Patrzę w przyszłość, co będzie jutro, w czwartek. Myślę o meczach ligowych, który zabrać sprzęt i jak to wszystko przygotować. Divisov to już historia.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska