Najdłuższe włosy, największa wyhodowana dynia, najwyższy mężczyzna, najniższa kobieta - człowiek od zawsze pasjonował się biciem rekordów. Dlatego popularna Księga Guinnessa, mimo upływu lat i zmieniającego się świata, wciąż jest coraz grubsza i zyskuje kolejne rzesze zwolenników.
Wśród nich jest Tadeusz Sobol z Zielonej Góry. 65-letni emeryt z pasją, który przez większość życia właśnie bije rekordy. Na czas, na jednej ręce podnosił już rower, fotel, taczkę czy kosiarkę. Ustawił w pokoju wieżę z butelek po piwie aż do sufitu. Wreszcie niedawno skonstruował przyrząd, który Egipcjanom służył do budowy piramid. Na pytanie: Dlaczego?, odpowiada bez namysłu: - Chcę być inny, niezwykły. Pragnę coś po sobie pozostawić.
W naszym regionie rekordzistów mamy dużo więcej. W sierpniu do Księgi Guinnessa trafili Ewa Starońska i Paweł Burkowski z Zielonej Góry. Pobrali się w jeziorze. Nikt nigdy i nigdzie na świecie nie miał na ślubie tylu... podwodnych świadków. Więcej rekordów? Wystarczy wspomnieć słynną w całym kraju, potężną figurę Chrystusa Króla w Świebodzinie czy największego krasnala w Nowej Soli.
W sobotę nadarza się okazja dla każdego z nas, żeby zmierzyć się z samym sobą i pobić własny rekord. Okazja jedyna w roku - obchodzimy Światowy Dzień Bicia Rekordów. Warto zaangażować się w świętowanie, bo zdaniem fachowców, jesteśmy tak skonstruowani, że rekordy będziemy bili do końca swojego istnienia.
- Społeczeństwo ma nieokiełznaną chęć do wyznaczania coraz to nowych celów - ocenia socjolog Jacek Kurzępa. - Stawiamy sobie coraz to wyższe wymagania, konfrontujemy się z innymi, rywalizujemy i konkurujemy. To nas napędza i motywuje. Wreszcie odczuwamy wielką satysfakcję z dzierżenia palmy pierwszeństwa. Dlatego zawsze te rekordy bić będziemy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?